Starć było sporo, udanych i mniej udanych, było trochę prucia ale i satysfakcji że coś wyszło dobrze i tak jak miało być. Materiałów różnych również trochę się poznało, jedne są łatwiejsze do szycia inne bardzo oporne, na niektóre zdążyłam się nawet obrazić. Poznałam trochę maszynę i jej możliwości, dowiedziałam się również, że jednak sama maszyna nie wystarczy by uszyć wszystko, co by się chciało (brak odpowiednich stopek, nici które się rwą itp.), ale to nie zniechęciło mnie jeszcze do szycia. Wręcz przeciwnie, wiem co muszę kupić, by móc szyć co tylko mi się wymarzy. Więc dzielnie szukam hurtowni, która spełni moje oczekiwania, w której przyjadę i znajdę piękne tkaniny, w której nie trzeba czekać wieczność na materiał, a w efekcie końcowym dostaję się inny (bo ktoś się pomylił).
Zaczęło się od kocyka, bo to już dłuższy czas chodziło mi po głowie, więc jako pierwszy zostanie zaprezentowany:
Ze względu na fakt, iż kocyk należy do Lenki, to nie mogło zabraknąć ulubionych bajek.
Jak widać Lence przypadł do gustu. Jeszcze musi uzbroić się w cierpliwość, to być może doczeka się i poduszeczki 🙂